HISTORIA POSTACIE WSPOMNIENIA

Z „Pamiętnika budowy kolei Cieszyn - Zebrzydowice” Karola Golasowskiego


Konieczność budowy linii kolejowej łączącej Cieszyn z Zebrzydowicami wyniknęła bezpośrednio z degradacji komunikacyjnej Cieszyna po podziale Śląska Cieszyńskiego w roku 1920 między Polskę i Czechosłowację. Projekty kolei łączącej Cieszyn z rybnickim zagłębiem węglowym powstały już w roku 1925, jednak prace rozpoczęto kilka lat później. Karol Golasowski (ur. w Kaczycach w 1907 roku) pracował przy budowie linii w charakterze kierowcy samochodów ciężarowych, a w latach 60. spisał swoje wspomnienia z tamtego okresu. Jego „Pamiętnik budowy kolei Cieszyn - Zebrzydowice” jest interesującym materiałem opisującym budowę „od zaplecza”. Dziękujemy Pani Elżbiecie Lerch za udostępnienie tegoż materiału z archiwum rodzinnego.


Był to rok 1928, kiedy zjawili się od Cieszyna technicy z naczelnym inżynierem Fornerem w Pogwizdowie w celu ostatecznego wytyczenia linii, którą miała przebiegać w przyszłości kolej żelazna od Cieszyna do Zebrzydowic.
Ranek był chłodny i wiatr dość porywisty, gdyż miało się już ku jesieni. Pomocnicy tej brygady inżynieryjnej byli poubierani w nasze śląskie gunioki a pomimo to wiatr lizał im dokuczliwie po uszach, co utrudniało im żwawe wykonywanie ich zadania.
Przyjechali bryczką z jednym konikiem z biura wojewódzkiego, które mieściło się w Cieszynie w hotelu „Austria” (...) Oprócz inżynierów byli jeszcze dwaj pomocnicy stali, którzy pomagali przy tych pracach pomiarowych, niwelacyjnych i ustawianiu sprzętu miarowego. Jeden z nich nazywał się Czudek, drugi Matloch (...).
W czasie ich przyjazdów drwiono z nich jak się dowiedziano, że tędy ma iść kolej. Jedna grupka ludzi podejrzenia rzucała, że to jakaś sprawa i w celach wojskowych może. Drudzy się znów śmiali, że tak za dziesięć „roków” coś może być, inni znów mówili, że do tego czasu nas nie będzie - poumieramy.
Chłopi zaczynali myśleć a to: ile też rząd zapłaci za zabrane pole pod kolej - drudzy się gorliwie zapytywali kiedy będą zaczynać robotę, gdyż bardzo ważną rzeczą było, żeby coś zarobić. (...)

W 1929 roku prace pomiarowe były skończone ze strony wojewódzkiej. Było to już lato. Czekano tymczasem na firmę, która miała tę robotę przez województwo powierzoną. Firma tymczasem likwidowała swoje prace przy kolei Wisła - Głębce.

Jesienią roku 1929 do Pogwizdowa sprowadziła się firma, która miała rozpocząć roboty zaraz po nowym roku pełną parą. Firma ta wynajęła sobie lokale na biura w centrum Pogwizdowa u Węglorza, w piętrowym budynku. Tam mieliśmy biura, swoją kuchnię, obok garaże i magazyn z benzyną.
Nazwa tej firmy brzmiała tak: Biuro Inżynierskie Mieczysław Kurkiewicz i Jan Zarzycki. Budowa Koleji Cieszyn - Zebrzydowice. Całe kierownictwo tej kolei a raczej przedsiębiorstwa mieszkało u Tolasza (...), mówili, że mieszkają inżynierowie w „zómku”.
Według ustalonego planu prace rozpoczęto zaraz po nowym roku, czyli już w styczniu 1930, gdyż była piękna i słoneczna pogoda, aczkolwiek trochę było mroźno. Całe falangi ludzi nawet od Strumienia przychodziły prosić o pracę, żeby coś zarobić. Prace przygotowawcze były skończone, były postawiane garaże, magazyny, kuźnie, parowozownie [wąskotorowe] w Kaczycach i Kończycach.

Organizacja była bardzo dobra, majstrowie (...) umieli dopilnować ludzi i pomagali sami przy tej nie lada budowie. Każdy się dokładał, żeby tylko kto o nim coś złego nie powiedział inżynierowi. Tak samo chłopstwo pracowało można powiedzieć wiernie tej firmie, aby jako tako zarobić. (...)
Pierwszy majster od Cieszyna, to zaczynał od dworca zaraz mur oporowy przy rzeczce Bobrówce, nazywał się Bąk (...). Pracę w Cieszynie skończył już jesienią roku 1930 i potem odszedł. (...)
Na drugim odcinku był majster Gajewski, który prowadził roboty ziemne z Marklowic do Pogwizdowa, przytem też roboty mostów prowadził majster Kołodziej. (...)
Od granicy pogwizdowskiej do granicy Małych Kończyc jako majster prowadził roboty ziemne przez Kaczyce Brożek. (...) Człowiek ten miał za sobą sporo lat praktyki przy różnych budowach, a szczególnie podczas prac przy budowie kolei Ustroń - Wisła.
Zresztą inżynierzy dobierali już sobie im znanych ludzi o znajomościach fachowych - jako tako znanych i uczciwych. Od granicy Kończyc Małych aż za przystanek w Małych Kończycach prowadził szwagier majstra Brożka (...) Przepiorka.
Na 14 i 15 kilometrze od Cieszyna jako ostatni majster prowadził roboty ziemne i budowę mostu tuż przy stacji w Zebrzydowicach majster Dziwak.

W Pogwizdowie obok biura mieliśmy garaże na samochody, zaraz w sąsiedztwie ob. Brzozy, był też tam zbudowany mały podręczny warsztacik do napraw samochodowych, była tokarka, szlifierka, wiertarka i motor spalinowy, który ciągnął pasem transmisyjnym te urządzenia. W tym warsztacie jako mechanik i majster całego taboru samochodowego był niejaki Bochenek z Krakowa (...).
Samochodów firma miała: dwa ciężkie Fiaty włoskie [prawdopodobnie chodzi o Fiaty 18BL] o napędzie łańcuchowym - można było ładować kamienia lub cementu do 5-6 ton. Do tych wozów trzeba było mieć specjalne umiejętności, żeby dać rady przy kierowaniu jak i przy naprawie w razie urwania się łańcucha podczas jazdy. Ja byłem jeden z pierwszych tam kierowców co prowadziłem tego smoka z kamieniem z Boguszowic z kamieniołomu do Zebrzydowic przez Pogwizdów - Brzezówkę - Odnóżkę w Kończycach.

Przez Odnóżkę z góry na dół i znów do kopca, aby wyjechać trzeba naprawdę mieć w rękach szoferski majstersztyk, żeby wywiązać się po fachowemu. Był to nie lada ładunek, można powiedzieć, że razem ciężar z wozem dochodził do 8 i 9 ton. Mnie to nie sprawiało wielkiej trudności, gdyż w czasie służby wojskowej jeździłem takimi smokami i zawsze wychodziłem podczas jazdy dobrze i cało. Żadnej poważniejszej awarii z tymi wozami nie miałem. (...) Po miesiącu jednak jako dobrego kierowcę przeniesiono mnie na inny samochód (...) marki Ford półciężarowy - dwutonowy koloru zielonego, o sile 24 KM [Ford model AA]. Czułem się naprawdę w swoim żywiole. Byłem wszędzie - szybko się poruszałem, woziłem deski, drzewo, cement, cegłę, żelazo i w ogóle wszystko co było trzeba do budowy mostów i budynków. (...) Płacę miałem 350 zł, pracowałem przeciętnie 14 godzin dziennie. (...)

Kamień który się nadawał do budowy kolei to tak zwany „cieszynianka” [cieszynit]. Zaczęliśmy go eksploatować z kamieniołomu z Boguszowic już zaraz na początku stycznia 1930 roku. Właścicielem jego był zdaje się Folwarczny pod Cieszynem.

Po zakończeniu budowy nastąpiła znów cisza i rojechaliśmy się na wszystkie strony. Nastąpiła tęskonta za tym wszystkim co było. Pociąg pierwszy raz jechał przy otwarciu w listopadzie 1934 roku. Ludzie jeździli, ale ten kto miał pieniądze - inni jeszcze długo chodzili piechotą jak przed budową, gdyż było im żal pieniędzy.

Opublikowano 2 maja 2020 roku
Copyright © Koleje Śląska Cieszyńskiego 2007-
W górę strony