HISTORIA RELACJE, POŁĄCZENIA WSPOMNIENIA

Ostatki w Jastrzębiu-Zdroju (6 lutego 2001) Błażej Forjasz

W okropny późnozimowy, bądź jak kto woli wczesnowiosenny poranek dnia 6 lutego 2001 roku wybrałem się w końcu zobaczyć miasto Jastrzębie-Zdrój od strony kolejowej. Po dotarciu na dworzec w Goleszowie bez (o dziwo) żadnego upadku po drodze na śliskiej nawierzchni zakupiłem bilet i wsiadłem tradycyjnie na górny poziom popularnego wtedy piętrusa, będącego składem pociągu numer 330 do Katowic. Podróż nie trwała długo, gdyż miałem zaplanowaną przesiadkę na stacji Skoczów.

Stamtąd do Pawłowic Śląskich zabrał mnie pociąg nr 33216 złożony dumnie z dwóch jednostek elektrycznych EN57. Frekwencja na początku rzędu kilku, kilkunastu osób mocno kontrastowała z taką podażą miejsc siedzących oferowaną przez spółkę PKP Przewozy Regionalne. W drodze do Chybia jeszcze smutny widok dogorywających 80-tek na tej trasie. Z racji niskich, a więc również sennych prędkości moja czujność nieco osłabła, jednakże w przebłyskach świadomości pamiętam, że w Chybiu i Strumieniu dosiadło, czy wysiadło trochę osób, czyniąc z tego pociągu jednak jakieś sensowne połączenie niekoniecznie dla powietrza.

W Pawłowicach kolejna przesiadka. Wracając spod budynku, w którym już zamknięto kasy biletowe będąc zaspanym prawie bym trafił pod główną atrakcję tego dnia, czyli pociąg 40121 z Orzesza do Jastrzębia-Zdroju. Tym razem nikt się nie wygłupiał z dostosowaniem składu do potrzeb i jechał pojedynczy EN57-956. Zresztą w kontekście oferty (2 pary pociągów) i adnotacji przy każdym kursie odnośnie zbliżającego się końca kolei pasażerskiej w tym mieście („pociąg kursuje do odwołania”) nie miało to żadnego znaczenia...

Na początku trasy widok na imponującą stację towarową Pawłowice Górnicza i dalej snucie się z prędkością co najwyżej 40 km/h. Oprócz sympatycznych aczkolwiek nie pasujących do rangi tego ok. 100 tysięcznego miasta stacyjek (na których dokonywała się w tym kursie wymiana powietrza) zapamiętałem jeszcze przejazd po sporym nasypie położonym najpewniej na jakiejś szkodzie górniczej. Z kronikarskiego obowiązku napiszę, że do stacji końcowej dotarły prócz mnie jeszcze 3 osoby...

Nie tak wyobrażałem sobie to miejsce. Niestety widok, który mnie tam zastał był smutny, nawet bardzo smutny... Dworzec zamknięty na cztery spusty, na peronach leżące semafory świetlne, polikwidowana część torów dodatkowych. Obrazu upadku dopełniła pogoda. Akurat wtedy była odwilż, niskie oraz ciemne chmury skutecznie wpasowały w klimat zbliżającego się końca... Kilkaset metrów dalej znajduje się część zdrojowa tego miasta.

Po wykonaniu kilku pamiątkowych zdjęć i zmarznięciu do szpiku kości po godzinie po przyjeździe tego składu do Jastrzębia-Zdroju udałem się w podróż powrotną. Tym razem pociąg o numerze 40142 jadący do Orzesza nie był w tym mieście zjawą wożącą powietrze, ale jakby na złość, tym którzy zrobili taką ofertę przewozową skorzystało z niego kilkanaście osób na trasie do Pawłowic, w tym kilka od stacji początkowej i trochę osób wsiadło w Bziu.

Dalej jechałem do Żor. Stamtąd do Bielska-Białej i dalej już znaną na pamięć trasą do Cieszyna. Pociągi pasażerskie w Jastrzębiu-Zdroju zlikwidowano 12 dni później...
Copyright © Koleje Śląska Cieszyńskiego 2007-
W górę strony